sobota, 7 stycznia 2012

strata

Tak mało wiemy… o życiu, o życiu innych, o tym, co przeżywają… O tym, że gdy mówią „jest ok”  to wcale nie jest, albo nie do końca. O tym jak często powracają momenty niepewności, smutku, które czasem pojawiają się znikąd. A za nimi strata. Strata kogoś bliskiego, mniej lub bardziej, z którym spędziliśmy mniej lub więcej czasu, ale który w ten czy w inny sposób zaistniał w naszym życiu. I jak wytłumaczyć komuś, kto tego nie przeżył, dlaczego czasem łzy same napływają do oczu, dlaczego rzeczy, teoretycznie bez żadnego powodu wywołują bezbrzeżny smutek… 
Czasem mam wrażenie, że tak rzadko rozmawiamy o naszych uczuciach, ale nie tylko o tych wyselekcjonowanych, przebranych, ale też o tych cieniach, które nas śledzą i nie chcą opuścić. Które  mimo, że tylko przemykają raz na jakiś czas, sprawiają, że jedyną rzeczą na którą mamy ochotę, to zaszyć się pod ciepłą kołdrą. Jak zacząć o tym rozmawiać, jeśli przed samymi sobą nie chcemy przyznać skąd to i dlaczego…
Dlaczego tak często, gdy przychodzi ten moment, gdy chcielibyśmy się zagłębić w tej żałobie (dosłownej lub przenośnej) okazuje się ,że jest tysiąc rzeczy, które czekają aż się za nie zabierzemy, które przesłaniają nam nas samych, powodują dziwne wyrzuty sumienia, gdy chcemy się na chwilę zatrzymać ? A potem, trochę przez przypadek, natrafiamy na czyjeś wspomnienie, zwierzenie, i znowu to odżywa, pojawia się współczucie dla tej osoby, otwiera nam nową perspektywę, pokazuje niewyobrażalne, a jednocześnie odzywa się nasz smutek, który też domaga się uwagi i krzyczy by go zauważyć…
I nawet jeśli wspólny jest tylko jeden niewielki mianownik, powoduje, że wracamy, że boli znowu, że chcemy się na chwilę zatrzymać i wypłakać to, co nas boli.
Dajmy sobie trochę czasu na wysłuchanie. Siebie i innych…

czwartek, 22 grudnia 2011

Tęsknota

Są takie chwile, gdy zaczynasz wspominać, trochę przez przypadek wejdziesz na czyiś profil, zobaczysz jakieś zdjęcie, usłyszysz piosenkę... z jednej strony żałujesz, że się skończyło, chociaż wiesz, że tak jest lepiej... ale to niczego nie zmienia. Przyjaciela i tak brakuje i też boli. Może inaczej, może mniej, nie tak intensywnie, ale jednak...I masz nadzieję, że kiedyś będziecie mogli porozmawiać, usiąść na przeciwko siebie jako przyjaciele i że kiedyś przestanie tak boleć... a póki co, zostają tylko wspomnienia i piosenki. i czasem siadasz i słuchasz. tęsknisz...


poniedziałek, 19 grudnia 2011

Autyzm testosteronowy

Olga Tokarczuk w jednej ze swoich książek zdiagnozowała ciekawe zjawisko jakim jest autyzm testosteronowy:
„Ciężko się rozmawia z niektórymi osobami, najczęściej męskimi. Mam pewną Teorię na ten temat. Wielu mężczyzn z wiekiem zapada na autyzm testosteronowy, który przejawia się w powolnym zaniku inteligencji społecznej i umiejętności międzyludzkiej komunikacji, a także upośledza formułowanie myśli. Zaatakowany tą Dolegliwością Człowiek staje się milczący i wydaje się pogrążony w rozmyślaniach. Bardziej interesują go różne Narzędzia i maszynerie. Pociągają go druga wojna światowa i biografie znanych ludzi, najczęściej polityków i złoczyńców. Prawie zupełnie zanika jego zdolność do czytania powieści, autyzm testosteronowy zaburza psychologiczne rozumienie postaci.”
Sama znam taki jeden przypadek, który w dodatku nie wie czego chce... Chociaż może nie w dodatku, może to też jedna z cech tego autyzmu. Upośledzone formułowanie myśli nie pozwala na rozpoznanie własnych uczuć i ich artykulację oraz odpowiednie działania. Nie tylko zaburzone jest psychologiczne rozumienie postaci, ale i psychologiczne rozumienie ludzi w ogóle. Objawia się to między innymi niezrozumieniem potrzeb płci przeciwnej, zdziwieniem na zdziwienie dziwnymi działaniami (wiem, zagmatwane, ale jednak ma sens) i brakiem synchronizacji działań i mowy... Pytanie, które mi chodzi po głowie, oprócz : o co Ci Człowieku chodzi ???, jest jeszcze jedno - Czy da się Was, drodzy Mężczyźni zrozumieć ??? Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że w pewnym stopniu tak, jednak ostatnio ze zrozumieniem męskiej części populacji u mnie jest jakoś zdecydowanie gorzej. A może nie rozumiem tylko tych dotkniętych tym zaburzeniem ? Ciężko to jednoznacznie stwierdzić...

A gdyby tak: Sama znam taki jeden przypadek, wie czego chce, ale nie potrafi/nie chce tego przekazać, przynajmniej nie wprost... a reszta ta sama...

Próby zrozumienia płci przeciwnej - zaniechane (przynajmniej do odwołania).

wtorek, 25 października 2011

Podróż

Mam wrażenie, że jestem gdzieś poza rzeczywistością. Że to, co przepływa obok w większości mnie nie dotyczy, że to mnie nie dotyka. Zbieram kawałki realnego tworząc swój własny, mały świat i próbuję odkryć jakie nim rządzą zasady.
Główna rzeka płynie przez jego środek, ale co chwila do jej nurtu wpadają nowe odnogi. Staram się dostrzegać to, co jest na brzegu i nie pędzić ślepo przed siebie. Planuję podróż do mojej mekki, by znów odnaleźć siebie, by znaleźć czas, w którym nic nie trzeba, w którym nic nie goni i możesz zatopić się w ciszy, w gwarze, w tłumie, w pustce... wsłuchać się w swój głos i pozwolić, by znów zaczął Cię prowadzić.

wtorek, 11 października 2011

Tańcząc słowami...

Kiedyś już chciałam pisać bloga. Powstał nawet jeden, zaistniał w sieci na chwilę, pod takim samym tytułem i… coś się stało. Zabrakło odwagi, wiary w siebie, czasu. Tamten blog miał być o tańcu. Miał być o spektaklach, które widziałam, próbami recenzji, wstępnymi podejściami do krytyki teatralnej. Ale od tamtego czasu minęło trochę czasu, sporo rzeczy się zdarzyło, ja się zmieniłam… Gdzieś z tyłu głowy pozostał jednak tamten tytuł… Teraz chcę go potraktować zupełnie inaczej.
Ostatnio trafiłam na cytat, który żyje od tamtej chwili w mojej głowie, przewija się w moich myślach. Ciało jest dla nas czymś więcej niż instrumentem, czy znakiem. Dla nas ciało jest formą ekspresji, wizualną formą naszych intencji. [Maurice Merleau-Ponty]
No właśnie… formą ekspresji, formą intencji. Przekładane na ciało mogą tworzyć taniec, przekładane na słowa… może też. Tańczące słowa na papierze, to piękna metafora. Bo taniec może być wszystkim, taniec może być wszędzie, nie musi być nic poza.
Tak więc na nowo próbuję zacząć pisać, znajdywać nazwy dla emocji, dla doświadczeń i przestać chować swoje słowa do szuflady. Zainspirowała mnie Siostra, moja bratnia dusza. Sama niedawno założyła bloga, by dzielić się tym co zwyczajne i tym, co niezwykłe. By pokazać swój punkt widzenia. Śledząc jej wpisy zatęskniłam za pisaniem, za zbieraniem, w jakimś sensie bardziej materialnym, własnych doświadczeń, własnych przemyśleń. Bo myśli ulatują jeśli się ich nie zapisze, jeśli się ich głośno nie powie. Mam nadzieję, że słowa też zatańczą, tak jak roztańczone potrafi być ciało...